Prace Róży Kordos, gdyby nie fakt, że powstają na płótnie, mogłyby zostać uznane za rodzaj pisma hieroglificznego naszch czasów, mówiącego o życiu zwykłych ludzi. Przedstawione na nich sylwetki ludzkie – schematycznie namalowane – pozbawione są cech indywidualnych. Tymsamym nie reprezentują nikogo konkretnego lecz stają się wizerunkiem człowieka w ogóle. Dokładniej rzecz biorąc człowieka w społeczeństwie, w sieci wzajemnych relacji miedzyludzkich, a przede wszystkim w labiryncie ram i granic wytyczonych przez prawa, normy i konwenanse. Widzimy postacie w uporządkowanym świecie pełnym struktur, których kanciasta, geometryczna forma wyraźnie przeciwstawia się miękkiej obłości ciała ludzkiego. Zimne w swym minimaliźmie kształty przywodzą na myśl perfekcyjnie uporządkowany system, bezduszną choć z pewnością racjonalistyczną konstrukcję stworzoną w imię lepszego świata, powszechnego bezpieczeństwa, a jednocześnie służącą podniesieniu efektywności działań, zwiększeniu wydajności pracy i lepszej kontroli jednostek. Jedynym składnikiem tego krajobrazu, wprowadzającym element przypadku i nieobliczalności jest człowiek, wraz z całym bagażem trudnych do kontrolowania odruchów i potrzeb. On również ujęty jest w ramy, zanalizowany, poddany fragmentacji, zmierzony. Widzimy go w różnych sytuacjach: przed wejściem do krętego labiryntu, u stóp piętrzących się schodów (jakimś cudem wiemy, że nie będą to schody ruchome), w połowie drogi – na stopniach, bądź już na szczycie. Ta prosta metafora „wspinania się” dobrze ilustruje zależność między punktem, w którym jesteśmy a relacją do innych. Jedni upadają, drudzy idą dalej. Ci, którzy przebyli tę samą drogę stają się sobie bliżsi poprzez doświadczenie. Na innej z prac widzimy grupę stłoczoną przed prostokątną niby-szachownicą. Zastanawia fakt, że uczestnicy gry, sami w jakimś stopniu podobni są do pionków. Pojawiająca się czerwona linia, będąca trafnie dobranym akcentem formalnym, jest też stałym składnikiem narracji obrazów, znakiem ze słownika artystki, zdającym się posiadać symboliczne znaczenie. Otacza (przynajmniej częściowo) kontury postaci ludzkich, niekiedy stanowi łącznik między pojawiającymi się sylwetkami – zespala je, bądź wskazuje na ich odrębność. Jest czymś w rodzaju składnika ludzkiego, aury, wiązki energii, może motoru działań. Co ciekawe, ta sama czerwona linia przebiega też przez schemat karabinu maszynowego: zabijanie, jako potencjalna aktywność jednostki.

Malarstwo Róży Kordos wypełnione jest tego typu aluzjami, które jednak nie narzucają się, nie sprawiają wrażenia pouczających, czy usilnie tłumaczących. Przede wszystjkim jest to twórczość o dużych walorach dekoracyjnych. Artystka operuje dużymi, do pewnego stopnia jednolitymi płaszczyznami, wprowadzając w odpowiednich miejscach wyrazisty kontrapunkt. Położony przez autorkę nacisk na malarską materię: kompozycję i kolorystykę, sprawia, że nie ma w nich miejsca na przesadnie rozbudowaną anegdotę. Pozostaje bardzo prywatny symbol i pole do rozważań.

 

Paweł Jagiełło